kartka z niecodziennika

Ciało, cz. 1 – głowa

2 komentarze

Któregoś dnia obudziłam się i moje ciało wyglądało inaczej. Było większe, nie było już szczupłe i wysportowane, miało rozstępy w różnych miejscach, w których bym się ich nie spodziewała I – co być może najważniejsze, bo było przyczyną całego zamieszania – nie miało już 19 lat, tylko 28.

O psie, który roztapia serca

Jakoś przed świętami Bożego Narodzenia (2021 r.) Tomek, siedząc przy komputerze, powiedział nagle: „o, Coco jest nadal do adopcji”. Podeszłam, zaintrygowana, żeby dowiedzieć się, kim jest Coco i moim oczom ukazał się nieco nieporadny, ale bardzo starający się wyglądać poważnie szczeniaczek, z jednym uszkiem jeszcze nie do końca stojącym. Ustaliliśmy z Tomkiem, że na spokojnie zapytamy po świętach, co i jak, a później (jak dobrze pójdzie) w styczniu ogarniemy adopcję. I jakoś tak prawie zgodnie z planem wyszło, że wolontariusz przywiózł do nas Coco w sylwestrowe popołudnie. Jesteśmy beznadziejni w czekaniu.

O psie, który adoptował człowieka

Jeden komentarz

Zawsze opowiadałam tę historię tak samo: kiedy umarła moja poprzednia towarzyszka, po paru dniach zaczęłam przeglądać stronę schroniska i tydzień później już byłam na spacerze zapoznawczym, z którego wróciłam z Nelą. Przygotowując się do napisania tej notki przejrzałam wiadomości na messengerze i odkryłam, jak było naprawdę. Wytrzymałam bez psa nie tydzień, a trzy dni. TRZY DNI.

Pożegnałam się z pisaniem

Pożegnałam się z pisaniem. Skończyłam szkołę, zaczęłam pracować, zarabiać pieniądze. Minuty rozdzielałam na długi sen, siłownię, randki, a w końcu też na przeżycie chociaż chwili żałoby po tacie. Nie było już sprzyjających pisaniu momentów w postaci nudnych lekcji i zeszytu do religii, z którego środka zawsze wyrywałam kartki, żeby stworzyć jakąś ciekawą historię.

Tajemnica babcinego pudełka (opowiadanie)

Jeden komentarz

Kiedy byłam mała, przez jakiś czas mieszkaliśmy z babcią. To było wtedy, gdy czekaliśmy, aż powstanie osiedle domków jednorodzinnych, na które mieliśmy się przeprowadzić. W domu babci miejsca było dużo. Ja i Antek mieliśmy w końcu osobne pokoje. Mimo to większość wolnego czasu i tak spędzaliśmy razem, całymi dniami ganialiśmy się po ogródku albo otwieraliśmy wszystkie szafy po kolei, licząc że w którejś z nich znajdziemy w końcu przejście do Narnii.

Skończyłam zeszyt

Skończyłam zeszyt z trzema wstążkami. Jedną z różowych zaznaczyłam początek i pierwsze teksty z Klubu Otwartej Szuflady. Ostatnią zaznaczyłam koniec i tekst o tym, w co kiedyś wierzyłam, ale już przestałam.

Dumna z siebie

Etap „nowy rok, nowa ja” jeszcze przede mną, bo nadejdzie dopiero w styczniu. Teraz jestem na etapie „stary rok, stara ja” i podsumowywania tego, co się w tym roku wydarzyło. Zanim jednak do tego dojdę, muszę poświęcić chwilę, żeby przetrawić, kiedy ten czas minął i „jak to, już grudzień?” – zrobię to, zanim przejdziemy do kolejnego akapitu. 😀

Słowo na D

Pamiętam jak zobaczyłam zdjęcie w ogłoszeniu i od razu powiedziałam do Tomka: zobaczysz, ten kupimy. On był trochę bardziej sceptyczny, ale po pierwszym oprowadzeniu przez pośredniczkę oboje zaczęliśmy używać słowa nasz w kolejnych rozmowach, choć na papierze wcale nasz jeszcze nie był. Należał do pewnego wdowca, którego żona (artystka, malarka, wykładowczyni) niedawno zmarła. Pamiętam pierwszy spacer po działce, wśród drzew owocowych i uli i pomyślałam sobie, że chcę częściej oddychać tym powietrzem. Wiedziałam też, że chcę mieć TAKI widok z okna sypialni i nie miałam wątpliwości co do tego, gdzie postawię biurko, przy którym będę pisać. To była miłość od pierwszego wejrzenia.