
A ty noś, noś, noś długie włosy
Ja i moja siostra zawsze miałyśmy długie włosy. Długie, czyli mniej więcej do pasa. Z jakiegoś powodu to zawsze był powód do dumy. Mnie, dziecko, napawała przerażeniem myśl, że kiedyś te włosy mogłyby się w jakikolwiek sposób zepsuć – przerzedzić, zniszczyć, stracić blask. Odkąd pamiętam, mam nawyk dwukrotnego mycia i nakładania odżywki, co zapewniało kosmykom odpowiednią kondycję i efekt wow, kiedy zachodziła taka potrzeba. Jednak w odróżnieniu od włosów Roszpunki z Zaplątanych, które miały magiczną moc leczenia i odmładzania, moje po prostu sobie wisiały i z czasem stawały się coraz bardziej uciążliwe. Ale żeby wyjaśnić, dlaczego obcięcie ich to nie było takie hop-siup, musimy cofnąć się w czasie o około 17 lat.