Planer
Jestem fanką planera, a nie kalendarza. Dlaczego? Dlatego, że z kalendarzem zawsze coś – mają za mało miejsca na notatki w poszczególnych dniach albo układ jakiś nie taki, albo dziwne strony, które zupełnie nie są mi potrzebne (jakaś lista celów, strona do domowego budżetu, która jest w ogóle nie po mojemu, złote myśli, które nie pasują). Moim największym problemem z kalendarzami jest jednak to, że czuję, że się zwyczajnie marnują w moich rękach. Miewam takie okresy w życiu, że jadę tylko na liście zadań, którą mam w głowie – wtedy kartki w kalendarzu nie są w ogóle zapełniane przez miesiąc albo dwa, więc na tych stronach zostają puste rubryki, których już nigdy nie zapiszę.
Z tego powodu polecam Ci planer – daje tę swobodę, że nawet w przypadku przerwy w planowaniu (a te lubią się zdarzać na początku przygody z organizacją) nic się nie marnuje – kiedy wrócisz, zaczniesz po prostu od kolejnej strony, opisując ją odpowiednią datą. Druga zaleta to niewątpliwie fakt, że można łatwo zmienić układ tabelek zgodnie z tym, jak aktualnie jest Ci wygodnie. Kiedy zmieniają się Twoje potrzeby, możesz łatwo zmienić rozkład tygodnia – dodać więcej miejsca w poszczególne dni albo przeciwnie, zmniejszyć rubryki i zostawić więcej miejsca na notatki; możesz zmieścić cały tydzień na jednej stronie albo na dwóch. Oprócz tego zapełniasz planer takimi dodatkowymi treściami, jakich potrzebujesz. Nie lubisz afirmacji co drugą stronę? Nie musisz się z nimi męczyć – po prostu ich sobie nie wpiszesz. Możesz przygotować tabelki i poszczególne strony na cały miesiąc jednego dnia, ale też nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś rysowała je z tygodnia na tydzień, w takiej konfiguracji, w jakiej akurat potrzebujesz.
To całe rysowanie może wydawać Ci się pracochłonne, zwłaszcza jeśli naoglądasz się inspiracji bujo na Pintereście czy choćby w grafice Google. Chcę Cię jednak od razu uspokoić, że Twoje tabelki mogą być nieskomplikowane i trochę koślawe, a tygodniową rozkładówkę da się przygotować w około dziesięć minut. Ja robię to zwykle przy serialu, zamiast scrollować Instagram. Zaprojektowanie stron będzie oczywiście ciut bardziej czasochłonne, bo będzie wymagało przede wszystkim przemyślenia, co tak naprawdę jest Ci potrzebne, ale kiedy już znajdziesz swój idealny układ, pójdzie z górki.
Korzystam z Planera Pełnego Czasu i mogę go polecić z czystym sumieniem – jest w formacie B5, ma kartki w kropki i porządny papier, a do tego strony są numerowane i jest miejsce na spis treści, więc łatwo się później połapać w notatkach. Nie jest to najtańszy produkt (jeśli kiedyś przetestuję inne planery, na pewno się tym podzielę), jednak lubię Panią Swojego Czasu jako markę i po prostu lubię ją wspierać swoimi pieniędzmi. 😀 TUTAJ podrzucam Ci link do przykładowego planera – jest dobrze opisany, więc na stronie znajdziesz o nim wszystkie informacje. Jest wiele kolorów do wyboru, pobuszuj po stronie, może jakiś wpadnie Ci w oko. 😀
Cienkopisy
Bardzo lubię pisać piórem, ale jeśli chodzi o szybkie pisanie w planerze oraz rysowanie tabelek, cienkopisy są według mnie najlepsze. Kupując planer dorzuciłam do koszyka od razu zestaw pisadeł o różnych grubościach – 0,7mm, 0,5mm, 0,3mm i 0,1mm.
Lubię wyraźne tabelki i widoczne nagłówki – do tego korzystam z końcówki 0,7mm. Z kolei 0,3mm (czasem na przemian z 0,1mm) służy mi do uzupełniania tych wszystkich miejsc, które sobie stworzyłam – wypisuję listy zadań, robię notatki. Widząc linie różnych grubości dużo łatwiej jest mi się połapać w tym, co dzieje się na kartce. Cienkopisami pisze się bardzo gładko i sprawnie, w moim odczuciu nie wymagają tyle czułości co pióro, no i można nimi bazgrolić. Są wodoodporne, więc nie ma problemów z zakreślaniem. Chociaż tu muszę zaznaczyć, że i tak trochę się rozmazują, jeśli zakreślam tekst zaraz po jego napisaniu – dlatego jeśli wiem, że jakiś tekst ma być podkreślony kolorem, najpierw zamalowuję tło, a później po nim piszę.
Polecam Ci TEN KONKRETNY ZESTAW (link prowadzi do przykładowej aukcji na Allegro).
Brushpeny
Dla mnie to już ten rodzaj przydasiów, który przyda się dopiero wtedy, kiedy będziesz chciała zadbać też o wizualną stronę swoich planów czy notatek, dodać do nich kolory albo ładne nagłówki. Mam w piórniku dwa rodzaje.
FUDENOSUKE (link do Pani Swojego Czasu, bo jest tam filmik pokazujący brushpen w akcji, ale znajdziesz go też NA ALLEGRO) ma twardszą końcówkę, przez co łatwo go wyczuć i manewrować siłą nacisku. Nigdy nie miałam do czynienia z kaligrafią, ale tym brushpenem w dość szybkim tempie opanowałam temat na tyle dobrze, że nagłówki moich stron wyglądają całkiem przyzwoicie.
Tym brushpenem piszę to, co powinno najbardziej rzucać się w oczy – tytuł strony (Mastermind, Rozkminy, Notatki) oraz daty i dni tygodnia w poszczególnych rubrykach. Czerń jest naprawdę czarna i dobrze kryjąca, przez co napisy są naprawdę wyraźne. (Jeżeli mają być na kolorowym tle, to – dokładnie jak w przypadku cienkopisów – najpierw robię tło, a później po nim piszę).
Oprócz tego mam dwa zestawy kolorowych brushpenów i właśnie zakup zestawów będę Ci polecać, zwłaszcza jeśli – tak jak ja – nie masz za bardzo wyczucia co tego, jak dobierać kolory, żeby do siebie pasowały (oraz patrzysz na coś i widzisz, że połączenie kolorystyczne nie gra, ale nie masz pojęcia, dlaczego). Producent wykonał robotę za nas i upakował pasujące do siebie barwy w jednym pudełku – teraz wystarczy ich używać, powtórzyć 2-3 kolory obok siebie, żeby stworzyć wrażenie spójności.
Oba moje zestawy są firmy Zebra, na początku miałam ZESTAW CIEPŁYCH KOLORÓW, a niedawno dokupiłam też ZESTAW ZIMNYCH KOLORÓW. Te brushpeny są półtransparentne, więc nie lubię używać ich do tytułowania stron (napisy wydają mi się wtedy za mało wyraźne), ale to właśnie ich używam do podkreślania, zakreślania i do robienia tła dla wszystkich tych rzeczy, do których używam cienkopisów albo czarnego brushpena. Wystarczy, że jednym kolorem z zestawu podkreślisz nagłówek, a czterema innymi pokolorujesz na zmianę dni tygodnia, a rozkładówka od razu zacznie wyglądać spójnie, profesjonalnie i będzie cieszyć oko. To prosta sztuczka, ale bardzo przydatna, jeśli nie chcesz, aby Twoje oczy oszalały od stron zapisanych na czarno (zwłaszcza, że te brushpeny mają też drugą końcówkę, cieńszą, którą da się wygodnie pisać i rysować). 😀
Oprócz tego do listy dopisałabym jeszcze ołówek i gumkę, które bardzo skutecznie pomagają w zaplanowaniu rozkładówki – najpierw rysuję jej szkic, a później poprawiam go grubym cienkopisem. Zestawy, które tu opisałam, bardzo dobrze mi się sprawdzają i uważam, że jeśli kartka i długopis (albo kreda i ściana) to dla Ciebie za mało, możesz sięgnąć po kilka przydasiów z tego zestawienia.
A jeśli czegoś tu zabrakło, daj znać – bez czego nie możesz się obejść?