Przypomnijmy sobie fazy cyklu
Nie będę ściemniać – obserwuję siebie i wiem, czego się spodziewać z tygodnia na tydzień, ale jeśli chodzi o nazewnictwo wszystkich faz i o to, kiedy co dokładnie jest produkowane przez organizm, jestem zielona. Pamiętam, jak rysowałam w zeszycie w gimnazjum takie tabelki i kolorowałam poszczególne fazy, ale to tyle. Dlatego poniżej przypomnę bardzo w skrócie, co po czym następuje, a jeśli będziecie chciały sobie odświeżyć temat bardziej, to możecie zajrzeć na stronę …, z której korzystałam. Napiszę też parę słów o tym, jak ja przeżywam poszczególne fazy cyklu – może się w tym odnajdziesz.
- menstruacja – krwawimy, zwykle przez 3 do 7 dni.
- faza folikularna – produkujemy pęcherzyki jajnikowe, na koniec fazy jeden z nich dojrzewa w pełni (pęcherzyk Graafa).
- owulacja – pęcherzyk Graafa pęka, uwalnia jajeczko, a ono wędruje do jajowodu i cierpliwie (choć z ograniczeniem czasowym) czeka na zapłodnienie.
- faza lutealna – trwa około dwóch tygodni i jeśli nie jesteśmy w ciąży, to organizm zmierza po prostu do pozbycia się efektów dotychczasowych przygotowań do zapłodnienia, czyli do kolejnej menstruacji.
Pamiętaj, że to DUŻY skrót, bo chcę się tu skupić na planowaniu, a nie na specjalizacji z cyklu miesiączkowego, więc o progesteronie, estrogenie i ciałku żółtym możesz doczytać TUTAJ.
Już teraz chciałabym zwrócić Twoją uwagę na to, ile energii jako kobiety musimy poświęcić na przygotowanie się do ewentualnej ciąży (której być może nawet nie planujemy ani na ten miesiąc, ani na kolejny, ani kolejny…). O ile łatwiej by było, gdybyśmy były w kontakcie z macicą i mogły się dogadać: „słuchaj, nie planuję teraz potomstwa, odpocznij sobie, pogadaj z jajnikami, żeby nie produkowały pęcherzyków, bo teraz to nie ma sensu”. Ale nie możemy.
Nie lubię reklam podpasek
Uważam, że nasze organizmy wykonują co miesiąc kawał roboty i nie ma sensu udawać, że to nic takiego. Mamy super moc wyprodukowania nowego człowieka! Nawet, jeśli nie planujemy jej użyć, to regularnie czujemy na sobie jej ciężar. Czuję, że reklamy podpasek i tamponów, choć teoretycznie mają zaprezentować tylko środki higieniczne, w rzeczywistości krzyczą: „bądź na wysokich obrotach i stale dawaj z siebie 100%! Okres tylko ci w tym przeszkadza, nie pozwól na to!” – a skoro nie możemy zwolnić nawet podczas czegoś tak naturalnego jak miesiączka, to kiedy możemy? Dlaczego od najmłodszych lat uczymy się działać wbrew organizmowi, który doskonale wie – i sygnalizuje – kiedy potrzebuje więcej luzu?
Zmiany w trakcie cyklu
Okej, przechodzimy do konkretów. Przejdziemy sobie jeszcze raz przez fazy cyklu, które opisałam wyżej, ale teraz pod kątem naszej energii, zasobów i chęci do działania. Ciężko mi tu będzie pisać, że my jakoś mamy w którejś fazie, bo każda z nas może mieć trochę inaczej, więc opiszę tu trochę doświadczeń z obserwacji mojego prywatnego organizmu – być może niektóre z nich będą Ci bliskie. W tym opisie menstruację zostawię na koniec.
Zaczniemy od fazy folikularnej
Koniec krwawienia, życie znów jest piękne! Z biologicznego punktu widzenia ten czas, prowadzący do owulacji, powinnyśmy poświęcić na upolowanie jakiegoś samca, z którym będziemy mieć potomstwo. Dlatego prawdopodobnie odczuwasz w tym czasie dużą pewność siebie, masz więcej energii, zadania wykonujesz szybko i sprawnie, a nad kłodami, które życie rzuca Ci pod nogi, przeskakujesz z gracją gazeli. Możliwe, że jesteś też bardziej zadowolona ze swojego ciała, bo wszystko wydaje się jakieś bardziej sprawne, jędrne, włosy układają się jak trzeba, bajka!
Ze względu na to, że prawdopodobnie nie masz na swojej liście zadań upolowania samca, energię, którą musiałabyś na to poświęcić, możesz przeznaczyć na inne fajne rzeczy! Być może masz teraz więcej pomysłów (spisuj wszystkie!), lepsze skupienie i po prostu łatwiej Ci spiąć poślady i działać. W moim przypadku ten czas po krwawieniu a przed owulacją to dni, kiedy jestem najbardziej energiczna i zabawna – mam pomysł za pomysłem, wszystkie wydają się świetne, a przejście od myśli do czynu trwa kilka chwil, bo tak mnie nosi, żeby robić rzeczy!
W tym czasie mam ochotę na bardziej intensywne treningi i przesuwanie swoich granic – sprawdzam, czy dam radę wykonać ćwiczenie szybciej albo na wyższym poziomie trudności. To dobre dni na wszelkie treningi cardio i wzmacnianie. To też czas, kiedy szybko łapię flow i przerabianie myśli na tekst nie stanowi dla mnie problemów. Przez natłok pomysłów, błyskotliwych ripost i strzępków zdań mam za to czasem problem ze skupieniem się na jednej rzeczy (chciałabym zrobić wszystko na raz) i moje ciało trochę nie nadąża za mózgiem.
W okolicach owulacji
…możesz czuć, że jesteś w szczycie swoich możliwości (w końcu to ostatnia pora na upolowanie samca), a później… Możesz mieć wrażenie, że ktoś włożył kij między koła zębate w Twoim mózgu. To moment, w którym możesz poczuć się źle w swoim ciele, mieć wrażenie, że myślisz coraz razy wolniej, a świat stał się nagle bardziej wkurzający. Sama po owulacji czuję, że jest tylko gorzej – trudniej mi odpocząć, intensywne treningi nie są już takie proste, zaczynam wątpić w swoje świetne pomysły i jeśli nie zdążyłam napisać czegoś w fazie folikularnej, to teraz będzie mi to szło bardzo opornie (przykładem jest ten tekst) – rozbieg zajmie mi dużo więcej czasu, ciężko będzie mi złapać flow (i możliwe, że go nie złapię), a jeśli już mi się to uda, to muszę wykorzystać moment, bo on może bardzo szybko minąć.
To też faza, w której odczuwam wzmożony apetyt – mam wrażenie, jakbym w ogóle nie czuła sytości i zawsze miała dodatkową kieszonkę na jedzenie. Staram się zachować umiar, ale czuję się mieszkanką słoniątka i balonika i chcę, żeby cały świat dał mi spokój, bo jedyne, czego pragnę, to zawinięcie się w kocyk i granie w simsy lub oglądanie seriali. Pod koniec czuję się dodatkowo tykającą bombą zegarową, która może w każdej chwili wybuchnąć krwią.
Długo wyczekiwana menstruacja!
Wszystko nagle się uspokaja i prawdopodobnie zaczynasz się zastanawiać, czemu coś, na co dziś reagujesz wzruszeniem ramion, wczoraj tak strasznie Cię wkurzało albo smuciło. Razem z krwią spływa całe napięcie, energia zawłaszczona przez macicę wraca z powrotem do mózgu, koła zębate zaczynają kręcić się w swoim normalnym tempie, a Ty znów możesz wziąć rozbieg i…
… i tu odruchowo chciałam napisać, że możesz wskoczyć w swój naturalny rytm, czyli odzyskać energię, dawać z siebie 120% itd., ale nie jestem reklamą podpasek, więc ugryzę się w palce. Bo naturalnym rytmem jest to, że raz mamy więcej energii i chęci, a raz mniej – spróbujmy to zaakceptować!
Jak się obserwować?
Możesz zauważyć, że ja przełączam się między dwoma trybami – pełne obroty albo 10% mocy. Możesz mieć tak samo, ale nie musisz! Być może u Ciebie czas po owulacji a przed menstruacją jest łagodniejszy i przez to na dłużej starczy Ci energii do działania. Może po okresie potrzebujesz trochę więcej czasu na dojście do siebie i nabranie sił. Nie wiem tego, ale Ty możesz się obserwować i się dowiedzieć.
Klasyczna tabelka
Dobrą metodą, która pokaże wszystko kolorowo na białym, jest po prostu narysowanie sobie tabelki, w której kredkami albo pisakami zaznaczysz, jak czujesz się danego dnia cyklu. Możesz monitorować całokształt samopoczucia i zaznaczać, czy było super/ok/źle, a możesz obserwować więcej elementów – jaki miałaś nastrój, czy danego dnia się wyspałaś, jaki miałaś poziom energii itp. Już pierwszy miesiąc pokaże Ci pewnie, jak to wszystko się zmienia w trakcie cyklu, a prowadzenie takiej obserwacji przez kilka miesięcy pozwoli Ci zauważyć pewne schematy. Może nawet z czasem będziesz na siebie na tyle uważna, że rozpoznasz fazy cyklu bez patrzenia w kalendarz i z łatwością stwierdzisz, że trening Ci nie poszedł nie dlatego, że jesteś beznadziejna, a dlatego, że to akurat ten dzień cyklu, w którym inny rodzaj ćwiczeń sprawdziłby się lepiej.

Aplikacje do śledzenia cyklu
Z pomocą przychodzą też oczywiście aplikacje. Do śledzenia cyklu używam od wieeeeeeeeeeeeelu lat Lilly Period, ale w ograniczonym zakresie – wpisuję tam pierwszy dzień miesiączki i dzięki temu widzę, kiedy prawdopodobnie wypada owulacja i dni płodne. Aplikacja umożliwia też monitorowanie objawów, które mogą się pojawić w trakcie okresu (wszelkie bóle, nudności, osłabienie itp.), ale nie korzystam z tej funkcji – z tego co pamiętam nie dało się później w jakiś przyjazny (dla mnie) sposób obejrzeć tych danych, żeby móc wyciągnąć wnioski.
Aplikacje do monitorowania nastrojów/nawyków (Daylio)
Pod kątem wyłapywania schematów dużo łatwiej pracowało mi się z Daylio. Na samym początku aplikacja pyta o to, jakie obszary chcesz obserwować (np. emocje, nastrój, aktywność – te w przypadku cyklu interesowałyby mnie chyba najbardziej, ale oprócz tego można wybrać też m.in. sen, produktywność, hobby, zdrowie…). Następnie wybierasz, kiedy chcesz dostać przypomnienie o uzupełnieniu dzienniczka – to może być raz dziennie, ale może być też kilka razy w ciągu dnia. Możesz też ustalić cele, takie jak picie wody, 8 godzin snu, czytanie itp.
Korzystanie z aplikacji polega na zaklikiwaniu tego, co zdecydowałaś się monitorować – a więc jakie towarzyszą Ci emocje, jaki masz nastrój, co robiłaś w ciągu dnia (kiedy aplikacja się o to przypomni lub kiedy sama będziesz chciała wprowadzić wpis). Możesz na tym poprzestać, ale możesz też dodać notatkę (tekstową lub głosową) i zdjęcie. Kolejne wpisy w dzienniczku się nie nadpisują, dlatego bez problemu wprowadzisz ich kilka w ciągu dnia.



Po jakimś czasie korzystania pojawią się statystyki, utworzone na podstawie tego, co zaznaczasz. Dzięki temu łatwo zobaczysz, jak wyglądał Twój miesiąc, jeśli chodzi o nastrój oraz… jakie czynności się z nim łączą! Jeśli dużo razy zaznaczysz, że czujesz się super i że w ciągu dnia czytałaś, pisałaś i spacerowałaś dostaniesz info: hej, zobacz, to dobrze na Ciebie działa! Możesz też skusić się na płatną opcję, która daje większą możliwość personalizacji i jeszcze więcej statystyk, ale ja testowałam tylko tę bezpłatną, a i tak byłam zadowolona. Jeśli czujesz, że to może być coś dla Ciebie, przetestuj Daylio.😄
Minusem aplikacji jest to, że trzeba pamiętać o ich uzupełnianiu (jak zresztą ze wszystkim). Ja jestem osobą, która lubi ignorować powiadomienia i często usuwa je z panelu bez sprawdzania, więc w którymś momencie przestałam uzupełniać wpisy i odinstalowałam apkę – i aktualnie znowu najlepiej sprawdza mi się papier.
Zaprzyjaźnij się z cyklem
No dobra, ale po co to wszystko? Czemu polecam Ci apki i tabelki, po co opowiadam Ci o całym cyklu? Czy dowiem się w końcu, co to ma wspólnego z planowaniem, Dżoana?! – możesz w tej chwili krzyczeć w głowie. Myślę, że już powoli czujesz, do czego zmierzam. Jeśli tylko masz możliwość – uwaga, to będzie główna myśl tej notki, chwyć się krzesła – to dostosuj plany do swojego cyklu, a raczej do swojego samopoczucia w trakcie jego trwania. Tak, wszystkie te opowieści służyły temu, żebym napisała to zdanie.😄
Dostosuj plany
Kiedy już zaczniesz zauważać, jak zmienia się Twoje samopoczucie i energia w trakcie cyklu, przefiltruj przez to swoją listę zadań. Czy nie nawrzucałaś sobie za dużo na tę drugą połowę, kiedy będziesz bardziej zmęczona, mniej wytrzymała? Może da się coś przesunąć, tak żeby było bardziej zgodne z Twoim rytmem? Jeśli tylko masz możliwość decydowania, kiedy prowadzisz jakieś spotkania/szkolenia/webinary, spróbuj wybierać terminy w pierwszej połowie Twojego cyklu, przed owulacją, kiedy (prawdopodobnie) czujesz się najlepiej, najpewniej i masz najwięcej energii. Może na tym etapie będziesz miała też najwięcej pomysłów i właśnie tutaj najlepiej będzie upchnąć całą twórczą pracę? A może wręcz przeciwnie, najlepiej będzie Ci się tworzyć tuż przed menstruacją, kiedy jesteś bardziej wrażliwa, a wszelkie artystyczne zajęcia dają Ci spokój i wyciszenie?
To Ty jesteś ekspertką
Jak widzisz, dużo tutaj piszę, że może, że prawdopodobnie, bo chociaż nasze organizmy odwalają co miesiąc tę samą robotę, to możemy różnie na nią reagować. Zawsze będę podkreślać, że Ty wiesz najlepiej, jak jest u Ciebie i co możesz dla siebie zrobić w Twojej indywidualnej sytuacji. Wiem też, że nie zawsze da się poświęcić sobie dostatecznie dużo uwagi – są różne momenty w życiu, kiedy stawiamy siebie na ostatnim miejscu (mam tylko nadzieję, że nie robisz tego przez cały czas!) i dostosowywanie nawet najmniejszej części życia do cyklu to nie jest to, o czym myślimy. Mimo to uważam, że warto się starać i robić choć małe kroczki w tym kierunku.
Czasem dostosowaniem się do cyklu będzie po prostu wybranie jogi czy pilatesu albo pójście na spacer zamiast robienia intensywnego treningu. To może być wyłączenie Netflixa i położenie się spać wcześniej, żeby dać sobie więcej czasu na regenerację. Albo możesz po prostu odczepić się od siebie, dać sobie prawo do powiedzenia chuj kurwa ja pierdolę i zamiast wyrzucać sobie, że z czymś nie zdążyłaś, nie dałaś rady, na coś nie miałaś siły, wybaczyć sobie i przyjąć, że to po prostu taki dzień.
Dobrze o okresie
Na koniec zostawiam Ci kilka okołookresowych artykułów do poczytania, bo wciąż wydaje mi się, że wciąż za mało (swobodnie) mówimy o miesiączce. Ostatnio jestem zakochana w Your Kaya i ich podejściu do tematu, więc zostawiam Ci trochę treści. 😀
- wszystko, co musisz wiedzieć o okresie, znajdziesz TUTAJ
- TU możesz obejrzeć bardzo fajny filmik z kampanii Okres wypada
- polecam Ci też Instagram: WDŻ dla zaawansowanych – tu poczytasz już nie tylko o okresie 😀