Byłoby idealnie, gdyby to był ten pierwszy wariant, ale jestem prawie pewna, że – tak jak mnie – częściej spotyka Cię ta druga sytuacja. Jesteśmy artystycznymi duszami, chcemy tworzyć i zachować przy tym jakąś regularność, ale nasze plany kompletnie nie pokrywają się z nadejściem weny. Zatem jak poradzić sobie z brakiem weny? Z nią jest tak, że przychodzi, gdy nie mamy czasu, bo np. siedzimy w etatowej pracy, za to nie przychodzi na umówione spotkania, które wpisujemy sobie w kalendarz. Trzeba ją zatem potraktować trochę tak, jak osobę, która nas wystawiła i nie pojawiła się w kawiarni, choć czekałyśmy – poradzimy sobie bez niej!!! Jak?
Zdejmij z siebie presję
Mam wrażenie, że ta presja to jest ciężar naszych własnych oczekiwań, które na siebie nakładamy. Nie raz i nie dwa, gdy po publikacji notki nie było żadnych komentarzy ani wiadomości prywatnych, zastanawiałam się: co jest? Czy to było słabe? A później nie mogłam pisać, bo kombinowałam, jak to zrobić, żeby jednocześnie napisać w moim stylu i żeby się podobało i najlepiej, żeby osoba, która to przeczyta, przeżyła katharsis. I nagle żaden tekst nie był dość dobry. Chwilę mi zajęło ogarnięcie, że nie każde dzieło musi zmieniać życie – efekty takiej zmieniającej życie twórczości często są trochę trudniejsze w odbiorze, więc gdyby odbiorcy mieli dostawać tylko taki ciężki towar, prawdopodobnie byliby wiecznie zmęczeni emocjonalnie. Czasem wystarczy, że ktoś się po prostu uśmiechnie, patrząc na naszą twórczość – i zawsze chcę wierzyć, że taka osoba gdzieś tam jest. Może zamiast skupić się na tym, żeby stworzyć coś zmieniającego życie, dobrze też czasem pokazać się od zwyczajnej strony? Napisać o tym, że nie wie się, co napisać i pokazać emocje, które temu towarzyszą? Może dobrze pokazać obrazek, z którego nie jesteśmy zadowolone i powiedzieć głośno słuchajcie, mnie też czasem nie idzie? Ci fajni ludzie na pewno zrozumieją i okażą wsparcie. A ci niefajni… Cóż, czy na pewno chcesz się nimi otaczać? 😀
Sięgnij do archiwum
Jeśli piszesz – z pewnością masz teksty, które nigdy nie ujrzały światła dziennego. Jeśli malujesz/rysujesz – na pewno masz szkice. Jeżeli fotografujesz – na pewno masz całą galerię zdjęć, które nie wyszły. Wróć do nich! Daj się pochłonąć historii z nieidealnego opowiadania, popatrz na rysunek i przypomnij sobie, co chciałaś pokazać, przejrzyj zdjęcia i pomyśl o sytuacjach, w które powstały. Możesz zastanowić się nad tym (a najlepiej – wypisać!), czego Ci brakuje w tych nieidealnych tworach. Być może to będzie bodziec, który pobudzi Cię do działania i poruszy odpowiednie koła zębate w mózgu! Od razu podpowiadam też, że warto, aby Twoje archiwum było wielkie, więc pisz, maluj, fotografuj nawet wtedy, gdy czujesz, że to nie ten dzień, że nic nie wychodzi. Wbrew niechęci i brakowi weny. Poświęć na to choć piętnaście minut, bo coś, co dzisiaj nie wyszło, jutro może być świetną inspiracją.
Sięgnij po wspomagacze
Nie mam na myśli używek! Są rzeczy, które pomagają dużo bardziej! Sięgnij po książkę lub serial/film, który już widziałaś. Będziesz oglądać cudzą historię, jednocześnie Twój mózg nie będzie się musiał na niej aż tak skupiać. Wiele pomysłów przychodzi też podczas mechanicznych prac, które również wykonujemy właściwie odruchowo. Sprzątanie, mycie kuchenki czy blatu, zmywanie naczyń, grabienie liści, zbieranie owoców, przekopywanie ogródka, trening, porządki w szafie. W takich sytuacji moje myśli dryfują – krążą wśród wymyślonych przeze mnie bohaterów, poznaję ich trochę bliżej, podstawiając ich w miejsca bohaterów serialu i rozmyślając o tym, jak by postąpili w ich sytuacji. Bardzo fajnym wspomagaczem są też karty Dokąd dalej? – każda z nich zawiera 6 pytań, a gdy czytasz jedno z nich, odruchowo zaczynasz odpowiadać. Być może ta odpowiedź to początek nowej historii? Oczywiście czasem będzie tak, że odpowiesz jednym zdaniem i w głowie wciąż będzie pustka, ale kart jest sporo, więc prędzej czy później któraś z nich zapoczątkuje u Ciebie ciąg skojarzeń, który zaowocuje pomysłem. Jeśli i to nie zadziała – naciesz oczy obrazkami. 😀

Zadbaj o rytuał
Być może słyszałaś o Pawłowie i jego psie, któremu dźwięk dzwoneczka kojarzył się z jedzeniem, więc jak tylko go słyszał, zaczynał się ślinić. IDŹMY TYM TROPEM! Spróbuj znaleźć element, który może sygnalizować Ci, że to jest ten czas, w którym tworzysz. Niech zapalenie ulubionej świeczki zapachowej, włączenie konkretnej playlisty (a może samo założenie słuchawek?) albo zajmowanie tego samego miejsca w domu stanie się początkiem Twojej pracy. Kiedy znów zabraknie weny, sięgnij po ten element, kojarzony z twórczym czasem – mózg dostanie kopniaka, że trzeba się zmobilizować. W moim przypadku takim rytuałem jest samo przygotowanie miejsca pracy. Siadam przy biurku, przy którym pracuję w ciągu dnia na etacie. Podmieniam służbowego laptopa i planer na prywatne, przynoszę coś do picia, sprawdzam listę zadań, zwykle zakładam też słuchawki, choć nie zawsze słucham muzyki – te czynności, które wykonuję przez kilka lub kilkanaście minut, ukierunkowują moje myśli na właściwe tory. Z kolei na etacie, gdy mam problem ze skupieniem, włączam playlistę This is T.Love na Spotify – bywa, że słucham jej przez 7 godzin, niemal bez przerwy i jestem wtedy machiną do realizacji zadań. Dziwne, ale działa.
Odpuść
Czasem to po prostu nie jest ten dzień i może zwyczajnie nie warto się męczyć. Zrób to, co możesz. Jeśli na przykład miałaś w planie przygotowanie postu na Instagram na konkretny temat, ale nie masz weny na opis, zajmij się zrobieniem albo wybraniem zdjęcia, przemyśl hasztagi. Możesz też spisać wszystkie tematy, pomysły na teksty/rysunki/zdjęcia, które przychodzą Ci do głowy albo zrobić kilka szkiców, żeby wiedzieć, jak ustawić ten wazon na tle ściany, kiedy już będziesz mieć na to energię. Możesz też nic nie zrobić (o ile oczywiście nie gonią Cię dedlajny, obarczone karami pieniężnymi). Odpocznij, daj sobie trochę czasu, zajmij się wszystkim innym, tylko nie tworzeniem. W odróżnieniu od piekła introwertyka, czyli gości, którzy przychodzą bez zapowiedzi, niezapowiedziane pomysły to zwykle te najlepsze. 😀
Mam nadzieję że co najmniej jedna z podpowiedzi ułatwi Ci życie. 😀 Najważniejsze, to obserwować, co się u Ciebie sprawdza i znaleźć kilka wytrychów, zamiast czekać na wenę. Robiąc kilkanaście małych kroków codziennie, ostatecznie zajdziesz dalej, niż robiąc jeden duży krok w idealnym momencie.
Daj znać – co tworzysz i jak sobie radzisz z brakiem weny? 😀
3 komentarze do “5 sposobów, jak poradzić sobie z brakiem weny”