Gry komputerowe towarzyszą mi od dziecka. Odkąd pamiętam, był to dla mnie fascynujący świat, który dawał mi dużo radości. Ale jak to jest, że Tomb Raidera odstawiłam dość szybko, Assassin’s Creed mi się znudził, Need for Speed przeszłam i odłożyłam na półkę, a Simsy wciąż przy mnie trwają?
Któregoś dnia obudziłam się i moje ciało wyglądało inaczej. Było większe, nie było już szczupłe i wysportowane, miało rozstępy w różnych miejscach, w których bym się ich nie spodziewała I – co być może najważniejsze, bo było przyczyną całego zamieszania – nie miało już 19 lat, tylko 28.
Pożegnałam się z pisaniem. Skończyłam szkołę, zaczęłam pracować, zarabiać pieniądze. Minuty rozdzielałam na długi sen, siłownię, randki, a w końcu też na przeżycie chociaż chwili żałoby po tacie. Nie było już sprzyjających pisaniu momentów w postaci nudnych lekcji i zeszytu do religii, z którego środka zawsze wyrywałam kartki, żeby stworzyć jakąś ciekawą historię.
Skończyłam zeszyt z trzema wstążkami. Jedną z różowych zaznaczyłam początek i pierwsze teksty z Klubu Otwartej Szuflady. Ostatnią zaznaczyłam koniec i tekst o tym, w co kiedyś wierzyłam, ale już przestałam.
Odkąd pamiętam, podróży w moim życiu nie było za dużo. Albo może było, ale mocno rozłożonych w czasie. Raz w roku jechaliśmy na wakacje do Szczyrku, zawsze w to samo miejsce, parę raz chyba spędziłam wakacje w innym miejscu w górach, ale nie bardzo to pamiętam. Kiedy rodzice kupili nowy samochód i przesiedliśmy się z malucha do siedmioosobowego Seata, zaczął się czas częstszych wycieczek – wyruszaliśmy zaraz po tym, jak wróciłam ze szkoły. Odrabiałam lekcje na tylnym siedzeniu i jechaliśmy przed siebie.
Etap „nowy rok, nowa ja” jeszcze przede mną, bo nadejdzie dopiero w styczniu. Teraz jestem na etapie „stary rok, stara ja” i podsumowywania tego, co się w tym roku wydarzyło. Zanim jednak do tego dojdę, muszę poświęcić chwilę, żeby przetrawić, kiedy ten czas minął i „jak to, już grudzień?” – zrobię to, zanim przejdziemy do kolejnego akapitu. 😀
Pamiętam jak zobaczyłam zdjęcie w ogłoszeniu i od razu powiedziałam do Tomka: zobaczysz, ten kupimy. On był trochę bardziej sceptyczny, ale po pierwszym oprowadzeniu przez pośredniczkę oboje zaczęliśmy używać słowa nasz w kolejnych rozmowach, choć na papierze wcale nasz jeszcze nie był. Należał do pewnego wdowca, którego żona (artystka, malarka, wykładowczyni) niedawno zmarła. Pamiętam pierwszy spacer po działce, wśród drzew owocowych i uli i pomyślałam sobie, że chcę częściej oddychać tym powietrzem. Wiedziałam też, że chcę mieć TAKI widok z okna sypialni i nie miałam wątpliwości co do tego, gdzie postawię biurko, przy którym będę pisać. To była miłość od pierwszego wejrzenia.
„Hanka zaprasza cię na wydarzenie: 5 lat po maturze”. Trzeba było już dawno skasować fejsa. Po co ja w ogóle mam tych ludzi w znajomych, skoro w całym swoim życiu gadałam z nimi może 6 razy, a po wyjściu z liceum – okrągłe zero?
Budzę się jak zwykle. No, może trochę wcześniej i trochę mniej wyspana i psioczę w głowie na reguły patriarchatu, na które przystałam, bo ja muszę umyć i wysuszyć włosy, pojechać do fryzjerki, a później oddać się w ręce makijażystki, podczas gdy mój (wtedy jeszcze) przyszły mąż po prostu pojedzie do swojej mamy i tam założy smoking. W mieszkaniu jest też trochę bardziej pusto niż zazwyczaj – Nela jest w hotelu dla zwierząt. Trochę się stresuję, bo wiem, że nie najlepiej znosi obecność tam i źle reaguje na inne psy, choć podczas wizyty zapoznawczej chętnie się z nimi bawiła. Wiem jednak, że jest w dobrych rękach, a właścicielka hotelu na pewno ją wyspaceruje, wybawi i wygłaszcze, aż poczuje się dobrze. Więcej zmartwień dziś nie mam. Dziś biorę ślub.
Tak, jestem jedną z tych dziewczyn, która „nie była jak inne dziewczyny” i której zawsze było „łatwiej się przyjaźnić z chłopakami”. Te relacje naprawdę zawsze były dla mnie prostsze. Pierwszy raz odczułam to na początku piątej klasy, kiedy dziewczyny wróciły już odmienione. Były nastolatkami. Część miała już ładniejsze fryzury, część trochę modniejsze ciuchy. Dyskutowały o piosenkarzach, których nazwiska nic mi nie mówiły i którzy – jak się okazało po wygooglowaniu – wykonywali utwory, które średnio mi się podobały, ale byli przystojni. Wypadłam z dziewczyńskiego kręgu, bo straciłyśmy wspólne tematy do rozmowy. Nie ogarniałam za bardzo mody, dużo wtedy czytałam i grałam na komputerze nie tylko w Simsy, co wtedy było uznawane za chłopięce zajęcie. W domu też często słyszałam, że mam męski charakter, bo nie łapałam aluzji i sugestii i jeśli coś miało być zrobione, to musiałam mieć konkretną listę zadań i konkretny termin wykonania.