Amy Winehouse – jak się zaczęło?
Wcale nie od „Back to black”. Długi czas zupełnie nie znałam tej piosenki. Zdecydowanie bardziej kojarzyłam (i Ty pewnie też) „Rehab”, swego czasu puszczane często w radiu. Pamiętam, jak jechałam gdzieś z rodzicami. Siedziałam w aucie na tylnym siedzeniu. Co jakiś czas skupiałam się na słowach Rehab. Zastanawiałam się, dlaczego ktoś zrobił tak radośnie brzmiącą piosenkę o tym, że jakaś osoba nie chce pójść na odwyk. Rozmyślałam o tym za każdym razem.
Album „Back to black” został wydany pod koniec 2006 roku. Miałam wtedy niecałe 12 lat i zerowe pojęcie o istnieniu kogoś takiego jak Amy Winehouse. Kojarzyłam może urywki materiałów z telewizji, że znów coś narozrabiała, ale nie przywiązywałam do tego za dużej uwagi. Tych kilka fragmentów wystarczyło mi jednak, żebym zaszufladkowała ją jako jakąś aferzystkę. Typową gwiazdę, która na zbyt wiele sobie pozwala i popową gwiazdkę, która jest znana, bo jest znana (oraz z afer). No cóż. 🤷♀️
Miłość od drugiego wejrzenia (wciąż nie Back to black)
Wiele lat później (to mógł być 2014 rok), w Ognisku Muzyki Rozrywkowej, w którym się uczyłam, rozpoczęliśmy przygotowania do koncertu na koniec roku. To była super sprawa. Piosenki, które wybrały sobie osoby uczące się śpiewu, były opracowywane z nauczycielami przez osoby uczące się gry na instrumentach. Na jeden dzień stawaliśmy się zespołem, a nawet wieloma zespołami, bo graliśmy w przeróżnych konfiguracjach. Ostatecznie wychodził z tego naprawdę fajny koncert. Zdarzały się może 2 czy 3 piosenki wykonane do podkładu z płyty, ale cała reszta była grana na żywo.
Właśnie z tego powodu, na koniec jednej z moich lekcji basu, Adam odnalazł karteczkę i oznajmił mi: „Ty będziesz grała Amy Winehouse”. Nie byłam zadowolona. Byłam wtedy w super formie. Chciałam grać coś ambitnego – jakiś funk, bo na to mieliśmy z Adamem fazę na lekcjach. A tu Amy. Popowa gwiazdka. No cóż.
Wróciłam do domu, odpaliłam kompa, wpisałam na YouTube tytuł, który podał mi Adam. To wciąż nie było Back to black. To było „You know I’m no good„. Pamiętam moją pierwszą myśl po usłyszeniu kilku pierwszych taktów. TO jest Amy Winehouse?! To nie było to, co nazywałam w mojej głowie typowym popem (typu Beyonce, Bruno Mars czy coś). Słyszałam słowa, które opowiadały mi historię. Nie trzeba było do nich skomplikowanej choreografii, żeby przyciągnąć (moją) uwagę. Czułam emocjonalny przekaz, a nie tylko wykonanie utworu zgodnie z planem. No i bas był naprawdę spoko.
Od tamtej pory poświęciłam kilkaset godzin na poznanie całej dyskografii, obejrzenie nagranych koncertów, ułożenie w głowie wszystkiego chronologicznie, poznanie całej historii Amy i przeczytanie jej biografii w oryginale (mówię o tej książce, napisanej przez jej ojca – chcę przeczytać jeszcze tę napisaną przez matkę). Słowem – zakochałam się i jestem zakochana do dziś.
„Back to black” – wrażenia po filmie
W skrócie: jestem bardzo na TAK! I już Ci mówię, dlaczego.
Szłam z obawą, że „nie kupię tego”, ale moja miłość była silniejsza – musiałam się przekonać. Przyzwyczajenie się do Marisy Abeli jako Amy zajęło mi max 5 minut. Uwierzyłam tej aktorce. Miała błysk w oku i pewną zadziorność. Świetnie oddała drobne gesty Amy (jak przewracanie oczami, ruchy głowy) – podczas scen śpiewu, koncertów, ale też wszystkich scen pomiędzy nimi. Wykonała według mnie świetną robotę. Po obejrzeniu filmu przeczytałam gdzieś, że przez cztery miesiące codziennie uczyła się śpiewać i grać na gitarze, żeby jak najlepiej wcielić się w rolę. SZACUN!
Piosenki Amy świetnie ilustrowały wydarzenia, które oglądałam. Szczerze mówiąc teraz nie jestem pewna, które fragmenty były oryginalne, a które wykonywane przez Marisę. Wyłapywałam jakieś drobne różnice w kinie, ale teraz zupełnie ich nie pamiętam. Przejścia pomiędzy nimi (a dzięki temu – pomiędzy scenami) były tak swobodne, że ta historia płynęła.
Nie wymienię nazwisk wszystkich aktorów. Rzadko to sprawdzam, chyba że kojarzę twarze z innych produkcji i muszę wiedzieć, z jakich). Uważam jednak, że każdy w swojej roli wypadł świetnie.
Co mi się najbardziej podobało?
Ta część nie zawiera spoilerów dotyczących fabuły (zresztą jeśli znasz historię Amy to żadne spoilery Ci niestraszne). Opowiadam jednak trochę o… budowie? Elementach filmu (np. sposobie przedstawiania bohaterów)? Uprzedzam, bo może według Ciebie to już za duże spoilery. 😀
Historia filmu „Back to black” toczy się w dużej części wokół związku Amy i Blake’a. To żadne zdziwienie, bo album „Back to black” cały jest o tej relacji – powstał po rozstaniu tej dwójki. Jeśli kojarzysz tę historię, pewnie wiesz o tym dobrze. Jeśli nie kojarzysz, możesz poczytać o tym trochę na stronie Zwierciadła.
Moim pierwszym zachwytem było właśnie to, że poświęcono tyle czasu tej relacji. Pokazano pierwsze spotkanie Amy i Blake’a, chemię pomiędzy nimi, rozwój znajomości i uczucia. Drugi zachwyt był nad tym, że pokazano Blake’a jako normalnego faceta. Nie do końca ułożonego, z problemami i może nie całkiem fair – ale był osobną postacią z krwi i kości. Odrębnym bohaterem tej historii. Nie tylko tym, który zniszczył Amy i przyczynił się do jej upadku – jak do tej pory niemal wszędzie wszędzie o nim czytałam.
Analogicznie – kolejny zachwyt – Amy wreszcie przedstawiono jako sprawczą, decydującą o sobie kobietę, a nie tylko nieszczęśliwie zakochaną „ofiarę” Blake’a. A nawet więcej – pokazano ją jako sprawczynię przemocy, przez którą Blake cierpiał. [Tu spoiler dotyczący fabuły] Dużym zaskoczeniem była dla mnie scena spotkania w więzieniu, w której to Blake tłumaczy Amy, jak zły wpływ na niego miała, że przez nią się ciął i że dla swojego dobra chce zakończyć ten związek. To on się ogarnia, zaczyna walczyć o siebie – a Amy reaguje agresją i nie potrafi się pogodzić z takim obrotem spraw. Nie potrafi sama się o siebie zatroszczyć. [Koniec spoilera]
Mój największy zachwyt
Ostatni z największych zachwytów to scena, w której Marisa śpiewa piosenkę „Back to black” w studiu nagraniowym. Ta scena mogła pójść kiepsko. Aktorka mogła w romantyczny sposób zamykać oczy i zaśpiewać wszystko poprawnie technicznie, na koniec ewentualnie uronić łzę, w którą bym nie uwierzyła – bo to nie byłaby Amy.
Oglądając filmy z jej koncertów zawsze miałam wrażenie, że Amy jest na scenie pomiędzy piosenkami. A w trakcie śpiewania jest myślami i emocjami przy chwilach, które zamknęła w słowach swoich piosenek. Słuchając koncertów czułam, jakby za każdym razem przeżywała te chwile na nowo. Wydawało mi się, że nie wkłada najmniejszego wysiłku w śpiewanie, że zabawa dźwiękami przychodzi jej lekko. Może to właśnie przez to, że śpiewała tak jak czuła – a czuła dobrze za każdym razem, przy każdym wykonaniu utworu.
[Znów mały spoiler] Tak właśnie wyglądała scena w studiu nagraniowym. Aktorka nie skupiała się na tym, żeby ładnie wyglądać podczas tej sceny. Żyła na czole Amy-Marisy pulsowała. Czułam napięcie, jakie jej towarzyszyło. Moje ciało spięło się, gdy obserwowałam, jak Amy-Marisa fizycznie przeżywa słowa, które śpiewa. Była w studiu, ale jej wzrok, skupiony na czymś odległym, sugerował, że od nowa przeżywa to, o czym jest Back to black. Gdy wyśpiewała ostatnie słowa, wydawało mi się, że potrzebowała chwili, żeby wyjść z tego przeżywania. Pojawiła się łza – ale w tę łzę uwierzyłam.[Koniec spoilera]
Szczerze mówiąc mam ciary i wzruszki nawet teraz, gdy wspominam tę scenę. Właśnie na niej się rozpłakałam. No, a później na końcówce filmu – wiadomo.
Czy czegoś mi zabrakło w „Back to black”?
Tak. Ale nie na tyle, żeby film mi się nie spodobał i żebym na niego narzekała.
Chętnie obejrzałabym więcej scen dotykających relacji Amy i jej ojca. Przyznam szczerze, że po przeczytaniu napisanej przez niego biografii, znienawidziłam Mitcha Winehouse’a całym moim nastoletnim serduszkiem. Odniosłam wrażenie, że bardzo się wybielał i nie chciał zauważyć lub milczał na temat tego, jak jego zachowanie, decyzje, wpływały na jego córkę. Z biografii najbardziej pamiętam fragment, w którym pisał o tym, że Amy bardzo dojrzale przyjęła informację o rozwodzie rodziców i że dopiero po latach zdał sobie sprawę, że przeżyła to bardziej niż sądził. Pamiętam też kolejne wrażenie, że Mitch miał całkiem sporo korzyści ze sławy swojej córki i że przez to nie podejmował stanowczych kroków co do jej leczenia.
Jasne, ostateczna decyzja należała do Amy, jednak nie mogłam się pozbyć uczucia, że Mitch jakoś nie bierze na siebie odpowiedzialności. Oczywiście dziś moje odczucia mogłoby być inne, ale z tego co czytałam, to nie była zdrowa relacja. Amy zresztą śpiewa w „Rehab” o „tatusiu, który uważa, że wszystko w porządku”, więc nie musi iść na odwyk. Ta scena (bagatelizowania problemu i w jakimś sensie przymykania na niego oko) jest też w filmie. A jak by nie było, teksty piosenek Amy mówią o niej samej chyba najwięcej.
Zabrakło mi też klamry związanej z piosenką „Body and soul”. W filmie jest scena rozmowy Amy z jej babcią, a w tle leci właśnie ta piosenka. Babcia wspomina znajomość z Tonym Bennettem. Amy ostatecznie nagrała z nim tę piosenkę – zaśpiewanie z nim było jednym z jej marzeń, które udało jej się spełnić przed śmiercią. Bardzo liczyłam, że skoro ta piosenka została „przemycona” w scenie z babcią, to będzie też scena duetu Amy i pana Bennetta. Może był taki plan? Może była, ale została wycięta? Nie wiem, ale jakoś mi tego zabrakło.
Komentarze w internecie
Przeczytałam dopiero po obejrzeniu filmu i są chyba dwa, które najbardziej mnie rozdrażniły.
Aktorka jest za ładna
Nie jest za ładna. Ma inną urodę. Z tego co czytałam, wybór i tak był mocno ograniczony ze względu na cechy, które musiała posiadać odtwórczyni roli Amy. Pamiętajmy, że Amy była Żydówką i już to daje jej pewne charakterystyczne cechy.
Osobiście, idąc na film, liczyłam się z tym, że nie da się znaleźć aktorki, która będzie mieć 1:1 charakterystyczną urodę Amy. Bo Amy była tylko jedna. Dlatego podwójnie, a nawet potrójnie doceniam robotę Marisy z oddawaniem wszystkich małych, pozornie nieznaczących gestów, które składały się na całą postać i które sprawiły, że uwierzyłam aktorce.
Film nie pokazuje brzydkiej prawdy o narkotykach
To prawda. Ale nie o tym miał być ten film. Album „Back to black” nie jest o narkotykach, jest o nieszczęśliwej miłości – i na tym skupiał się film. Brzydką prawdę o narkotykach pokazuje np. Rekwiem dla snu i My, dzieci z dworca ZOO (ten stary, nie serial). Takie było ich założenie i o tym są. Założenie filmu o Amy było inne.
Czekam na więcej
Ten film odświeżył moje uczucie. Z tego co czytałam, więcej pisze się teraz o przemocowości samej Amy, nie jest już tylko ofiarą (kilkanaście lat temu narracja była inna). Więcej mówi się też o jej relacji z ojcem. Tak jak wspomniałam, chętnie przeczytam biografię napisaną przez jej mamę, ale też może odświeżę sobie tę napisaną przez Micha.
Zdaję sobie sprawę, że film nie pokazuje wszystkiego. Żaden film, nakręcony za życia jej rodziców, tego nie pokaże. Myślę, że dopiero po ich śmierci mogą wyjść na jaw nowe fakty lub po prostu zostaną one powiedziane, bo nikt tego nie będzie cenzurować. To, że w tym momencie niewiele uwagi poświęca się tej relacji, jest dla mnie logiczne. Czekam zatem na kolejne filmy i biografie, które dołożą kolejne puzzelki do obrazu piosenkarki.
A tymczasem zostawiam Cię z „Love is the loosing game” na żywo. Tytułowego „Back to black” oczywiście też możesz posłuchać. No dobra – i jeszcze „Stronger than me” z pierwszego albumu. Nagranie z 2003 roku, sprzed całej czarnej historii.