jest beznadziejnie – jak sobie poradzić? Plasterki na „kiepski” dzień.
Masz czasem tak, że wszystko jest przeciwko Tobie? Wszystko idzie nie tak, każda najmniejsza rzecz się wysypuje, po prostu JEST BEZNADZIEJNIE. A wiesz, co z tym zrobić?
Masz czasem tak, że wszystko jest przeciwko Tobie? Wszystko idzie nie tak, każda najmniejsza rzecz się wysypuje, po prostu JEST BEZNADZIEJNIE. A wiesz, co z tym zrobić?
„Back to black” – album. „Back to black” – piosenka. Teraz jeszcze „Back to black” – film. Historia Amy Winehouse zawsze jakoś mnie wzrusza. A czy wzruszyłam się w kinie?
Dziś byłam w ogródku. Dorosła część mnie nosiła pięćdziesięciolitrowe worki ziemi, rozcinała je, rozprowadzała tę ziemię i mieszała ją z kompostem. Moje wewnętrzne dziecko było w tym ogródku po to, żeby obserwować toczące się tam życie.
Czy ogródek to odpoczynek czy tylko ciężka praca? Czego ten ogródek mnie uczy? Co w nim lubię?
Przypomniały mi o nim reklamy i płynące z nich ciągłe zachęty. Pokaż dziadkom swoją miłość. Pamiętaj, żeby dziś do nich zadzwonić. Spędź z nimi czas. Czuję jakiś dyskomfort, kiedy tego słucham.
Gry komputerowe towarzyszą mi od dziecka. Odkąd pamiętam, był to dla mnie fascynujący świat, który dawał mi dużo radości. Ale jak to jest, że Tomb Raidera odstawiłam dość szybko, Assassin’s Creed mi się znudził, Need for Speed przeszłam i odłożyłam na półkę, a Simsy wciąż przy mnie trwają?
Któregoś dnia obudziłam się i moje ciało wyglądało inaczej. Było większe, nie było już szczupłe i wysportowane, miało rozstępy w różnych miejscach, w których bym się ich nie spodziewała I – co być może najważniejsze, bo było przyczyną całego zamieszania – nie miało już 19 lat, tylko 28.
Jest coś przyjemnego w tym zmęczeniu, które mój mózg stale nazywa pierwotnym.
Jakoś przed świętami Bożego Narodzenia (2021 r.) Tomek, siedząc przy komputerze, powiedział nagle: „o, Coco jest nadal do adopcji”. Podeszłam, zaintrygowana, żeby dowiedzieć się, kim jest Coco i moim oczom ukazał się nieco nieporadny, ale bardzo starający się wyglądać poważnie szczeniaczek, z jednym uszkiem jeszcze nie do końca stojącym. Ustaliliśmy z Tomkiem, że na spokojnie zapytamy po świętach, co i jak, a później (jak dobrze pójdzie) w styczniu ogarniemy adopcję. I jakoś tak prawie zgodnie z planem wyszło, że wolontariusz przywiózł do nas Coco w sylwestrowe popołudnie. Jesteśmy beznadziejni w czekaniu.
Pożegnałam się z pisaniem. Skończyłam szkołę, zaczęłam pracować, zarabiać pieniądze. Minuty rozdzielałam na długi sen, siłownię, randki, a w końcu też na przeżycie chociaż chwili żałoby po tacie. Nie było już sprzyjających pisaniu momentów w postaci nudnych lekcji i zeszytu do religii, z którego środka zawsze wyrywałam kartki, żeby stworzyć jakąś ciekawą historię.