– Marysia! – Woła Józef z kuchni, tonem zapowiadającym poważną rozmowę. Maria wzdycha, odkłada na bok “Pestki” Ciarkowskiej, które właśnie czyta i przenosi wzrok na drzwi, w których po chwili staje jej mąż. W rękach trzyma zawartość paczki z Allegro, którą przed chwilą odebrał z paczkomatu przy Stajennej.
– Czemu baloniki na twój baby shower są różowe? – Pyta Józef.
– Niespodzianka! – Woła radośnie Maria, podrywając się z fotela tak żwawo, jak tylko może z ciążowym brzuchem. Józef patrzy na nią pytająco. W końcu omyłkowo wysłane zamówienie w grudniu to żadna niespodzianka. – Jednak będzie dziewczynka – wyjaśnia przyszła mama z nieskrywaną ekscytacją.
– No, ale… Jak? – Duka Józef, przysiadając na pufie. – Był chłopiec ostatnio.
– No tak, ale ostatnio dziecko jakoś inaczej się ułożyło i wychodzi na to, że jednak będzie dziewczynka – Maria wzrusza ramionami. Milczy, czekając, aż informacja z jej ust dotrze do małżonka.
– Ale… To imię musimy inne wybrać – zauważa trafnie mężczyzna. – Przecież miał być Jezus. To co, będzie… Józefina? – Pyta, najwyraźniej nie znajdując lepszego zamiennika.
– Oszalałeś? To imię dla starych kobiet – burzy się przyszła mama, po czym odruchowo zaczyna głaskać się po brzuchu. – Może lepiej Anna – proponuje po chwili, patrząc na okładkę czytanej książki. – O co chodzi, nie cieszysz się? – Pyta po chwili, dostrzegając minę męża. Nie potrafi jej zinterpretować, ale na pewno nie wyraża radości.
– Nie no, cieszę się – odpowiada jej przeciągle mężczyzna, przekładając z ręki do ręki różowy balonik. – Ale… No, to wszystko zmienia. Przecież nie wiem, jak to będzie z dziewczynką.
– Józek, nie wiesz jak to będzie z każdym dzieckiem – odpowiada Maria. – Przecież to nasze pierwsze. I tak się wszystkiego musimy nauczyć.
Józef nie wygląda na zadowolonego, ale milczy. Kobietę męczy już stanie, więc w oczekiwaniu na kolejną porcję wątpliwości siada z powrotem na fotelu. Na niej wiadomość o innej płci nie zrobiła szczególnego wrażenia. Ucieszyła się tylko, że ściany w dziecięcym pokoju są jasnoszare, bo gdyby były niebieskie, musieliby je przemalować. A później stwierdziła, że wcale by nie musieli, nawet by im się nie chciało, bo w czym niebieski kolor miałby przeszkadzać dziewczynce?
– No ale miałem z nim do warsztatu chodzić, wszystko mu pokazywać, może by też został cieślą albo stolarzem – odzywa się znów Józef.
– Przecież nawet nie wiadomo, czy by to polubił – odpowiada Maria. – Będziesz chodził z córką, jak jej się spodoba to przecież też może zostać cieślą albo stolarką.
– Stolarka to jest ogół elementów z drewna – poprawia ją mąż.
– A pilot to nie zawód tylko urządzenie od telewizora – ripostuje natychmiast żona, krzyżując ręce na piersiach. Unosi brwi, bo mężczyzna już otwiera usta, żeby dyskutować, ale – widząc jej minę – odpuszcza.
– No ale miałem go uczyć prowadzić auto – wyrzuca znów z siebie po chwili. – Miałem z nim na plac manewrowy jeździć albo ćwiczyć nawracanie pod lasem…
Maria bierze głęboki wdech.
– Józek – zaczyna spokojnie, starając się dobrze dobrać słowa – skąd pomysł, że z córką tego nie zrobisz?
– Nie wiem, po prostu już sobie wyobrażałem, że robię to wszystko z synem – wzdycha mężczyzna.
Od dawna obserwował kolegów z pracy, którzy mieli super relacje ze swoimi synami i spędzali z nimi mnóstwo czasu. Sam marzył o czymś takim – o podzieleniu się swoimi pasjami z małym człowiekiem, o odkrywaniu z nim świata na nowo albo chociaż o wspólnym budowaniu z LEGO. Jak robić to wszystko z córką?
– Już sobie wyobrażałem tyle fajnych rzeczy, które mógł robić – kontynuuje Józef ze wzrokiem wbitym w swoje dłonie, wciąż trzymające balonik. – Może by harcerzem został, na jakieś kółko rybackie się zapisał albo zostałby somelierem…
– Chwila – wchodzi mu w słowo Maria. – Jak ty już naszemu dziecku wymyśliłeś wszystko, to nigdy nie będziesz z niej zadowolony, bo nigdy się idealnie nie wstrzeli w twój plan i płeć tu nie ma znaczenia.
– W sumie tak… – zgadza się z nią mąż, choć wyraźnie nie do końca przekonany. Maria wstaje niezdarnie, podchodzi do niego, siada mu na kolanach, obejmuje go i całuje w czoło.
– Najfajniejszą rzeczą, jaką nasza córka zrobi w ciągu kilku najbliższych miesięcy, będzie przespanie paru godzin ciągiem – stwierdza po chwili, przytulając policzek do jego policzka. Józef śmieje się cicho. Zobaczysz, że to ci wystarczy i będziesz równie szczęśliwy, jak gdyby przebiegła maraton.
Tym razem mężczyzna śmieje się trochę głośniej. Odwzajemnia uścisk i całuje żonę w policzek.
– I będę mógł z nią układać LEGO? – Pyta. Maria przytakuje. – I chodzić na gokarty?
– Wszystko z nią będziesz mógł robić, o ile będzie to lubić i też będzie chciała – odpowiada mu żona.
Józef uśmiecha się jeszcze szerzej. Humor wyraźnie mu się poprawił.
– No, to może się polubimy – stwierdza.