Stało się. Dopadło i mnie. Z powodu nawarstwienia się różnych niezdrowych nawyków, poddałam się i przeszłam na dietę.

To znaczy – zawsze byłam na diecie. Czasem na dwóch, jak jedną się nie najadałam. Zwykle jednak dawałam radę na samej diecie rotacyjnej – gdzie się obrócę, tam coś zjem.

Teraz jednak, ponieważ nie mogłam wyjść z osłabienia, niezadowolenia i ciągłego niewyspania, postanowiłam na poważnie wziąć się za moje żywienie.

Podjęłam tę dorosłą decyzję i już kilkanaście minut i trochę wydanych złotówek później byłam szczęśliwą posiadaczką Diety Lidlowej.

I tak siedzimy sobie z moim narzeczonym nad obiadem i narzekam mu, że jestem rozczarowana, bo nie udało mi się od babci wziąć domowych ogórków kiszonych i muszę jeść te z targu, przyniesione w reklamówce, a nie w słoiku, pozbawione wody, którą mogłabym wypić… (Tak, jestem tym człowiekiem, który uwielbia wodę spod ogórków).

Ej, ej! – Przerywa moje rozważania Tomasz. – W jadłospisie miałaś ogórki, a nie ogórki i wodę spod ogórków!

Tym razem nie musiałam długo myśleć nad ripostą: oglądałam filmiki Dr Lifestyle i ona mówiła, żeby na diecie pić dużo wody, czyli taka spod ogórków też na pewno może być. Mówiła, że może być też woda z dodatkami smakowymi, więc czosnek i koperek będą jak znalazł.

W końcu to dieta ma być dla ciebie, a nie ty dla diety. 😉